piątek, 7 grudnia 2012



To co chce napisać z cała pewnością wiąże się po trosze z poprzednim wpisem, tzn. jak dać wyobrażenie o czymś czego nie można dotknąć. Zdjęcia nawet robione w fajnej aranżacji, nie oddają np tego, że wyroby Manufaktury De Ferr to bądź co bądź kawał żelastwa. Dla przykładu lampa DE FERR 107A BLACK CLASSIC waży dobrze ponad 10 kg... Oczywiście ktoś może zapytać - no co to ma do rzeczy. Ano ma. Waga, stabilność, solidne wykonanie, tego nie zobaczy się na zdjęciu.
Postaram się opisać taką oto sytuację zaobserwowaną w jednym ze bardzo znanych sklepów przy ulicy Pułwskiej w Warszawie, który oferuje mnóstwo naprawdę fajnych artykułów do dekoracji.

Nie od dziś wiadomo, że jak się robi coś z pasji, co więcej siedzi się lata w branży to bliższą czy dalszą konkurencję się podpatruje, choć w praktyce to kończy się przywleczeniem do domu czegoś ładnego co można było drogą kupna zanabyć.... 

No wiec patrzy się, a tu stoi naprawdę fajna lampeczka. Z daleka ciekawy kształt, a jakże ma. Abażurek, troszkę bardziej mierny wydawać się zaczął im bliżej się do tej lampeczki podchodziło. A jak się zbliżyło na wyciągniecie ręki, trąciło ją z lekka, to się okazało, że to cudo rodem z Państwa Środka dosłownie ledwo stoi... Zaskoczenie było tym większe, że jakiś miesiąc temu w nie mniej znanym piśmie widzę tą oto lampeczkę dumnie stojąca, krzyczącą wręcz "och jaka piękna i atrakcyjna jestem".

Pomijając fakt, że tamta oprawa oświetleniowa jakby ją tak zacząć testować prawdopodobnie nie spełni żadnej europejskiej normy to na zdjęciach i z daleka wszystko co się świeci złotem być może...
MOŻE ale z pewnością nie jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz