Postaram się opisać taką
oto sytuację zaobserwowaną w jednym ze bardzo znanych sklepów przy ulicy
Pułwskiej w Warszawie, który oferuje mnóstwo naprawdę fajnych artykułów do
dekoracji.
Nie od dziś wiadomo, że jak się robi coś z pasji, co więcej siedzi się lata w branży to bliższą czy dalszą konkurencję się podpatruje, choć w praktyce to kończy się przywleczeniem do domu czegoś ładnego co można było drogą kupna zanabyć....
Nie od dziś wiadomo, że jak się robi coś z pasji, co więcej siedzi się lata w branży to bliższą czy dalszą konkurencję się podpatruje, choć w praktyce to kończy się przywleczeniem do domu czegoś ładnego co można było drogą kupna zanabyć....
No wiec patrzy się, a tu stoi naprawdę fajna lampeczka. Z daleka ciekawy kształt, a jakże ma. Abażurek, troszkę bardziej mierny wydawać się zaczął im bliżej się do tej lampeczki podchodziło. A jak się zbliżyło na wyciągniecie ręki, trąciło ją z lekka, to się okazało, że to cudo rodem z Państwa Środka dosłownie ledwo stoi... Zaskoczenie było tym większe, że jakiś miesiąc temu w nie mniej znanym piśmie widzę tą oto lampeczkę dumnie stojąca, krzyczącą wręcz "och jaka piękna i atrakcyjna jestem".
Pomijając fakt, że tamta oprawa oświetleniowa jakby ją tak zacząć testować prawdopodobnie nie spełni żadnej europejskiej normy to na zdjęciach i z daleka wszystko co się świeci złotem być może...
MOŻE ale z pewnością nie jest...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz